1. pl
  2. en
06 listopada 2024

Dlaczego odstawiłem leki przeciwdepresyjne i czy było warto?

W momencie gdy zdecydowałem się udać do lekarza po pomoc, jeszcze nie wiedziałem w co się pakuje i jak trudno później będzie mi wyjść z koktajlu leków. Z tyłu mojej głowy było przekonanie, że leki przeciwdepresyjne wyregulują mój zaburzony układ nerwowy. W tamtym czasie w psychiatrii (i niestety nadal w Polsce) panowało przekonanie, że pacjenci z zaburzeniami osobowości mają rozregulowaną gospodarkę hormonalną, co dla mnie jako początkującego neuronaukowca miało wtedy wiele sensu.

Początek spirali.

Pierwszy lek, paroksetyna, okazał się nietrafiony ze względu na senność, która była nie do zniesienia. Po kilku miesiącach jej brania lekarz zalecił jej odstawienie z dnia na dzień. W 2009 r nikt jeszcze nie słyszał o taperingu. Gdy po paru tygodniach wystąpił u mnie zespół odstawiennego, zaniepokojony tym co się dzieje udałem się ponownie do lekarza. Proces dobierania leków trochę trwał, ostatecznie przerobiłem ich kilka aż przepisano mi sertraline, którą mimo licznych skutków ubocznych tolerowałem najlepiej.

Niestety było to mocno iluzoryczne ponieważ na początku jej przyjmowania wystąpił zespół serotoninowy (gorączka, światłowstręt, jadłowstręt, bezsenność, drgawki) a gdy lek zaczął działać- stan hipomaniakalny, który sprawiał, że ignorowałem wszystkie sygnały z otoczenia, że coś jest ze mną mocno nie tak.

Przez kolejne kilka lat żyłem w sztucznie podniesionym nastroju robiąc wiele głupot, nie zważając na konsekwencje. Mimo, że zgłaszałem swoje obawy lekarzowi, ten twierdził, że tak właśnie funkcjonują zdrowe osoby bez depresji/fobii, co tylko utwierdzało mnie, że ten lek faktycznie mi pomaga.

Skutki uboczne

Z czasem brania zaczęło pojawiać się coraz więcej skutki ubocznych takie jak przybranie na wadze, zanik funkcji seksualnych i bardzo intensywne pocenie się. Pojawiła się także nietolerancja pokarmowa i uporczywa senność.

Poza fizycznymi objawami moja kondycja psychiczna też zaczęła się sypać. Podniesiony nastrój powoli zmieniał się w apatię, a moja ciekawość świata przerodziła się w narastającą anhedonie. Dodatkowo zaczęły pojawiać się problemy z pamięcią czego początkowo nie wiązałem z przyjmowaniem leków. Czułem, że moja osobowość się zmienia a ja staje się coraz mniej człowiekiem a bardziej robotem.

Skutki uboczne coraz bardziej się nasilały, a mnie stawiano kolejne diagnozy (lekooporna depresja, fobia społeczna, łagodne zaburzenia poznawcze, osobowość unikająca, nerwica natręctw)  i przepisywano kolejne leki. W pewnym momencie zacząłem przyjmować piracetam i memantyne stosowaną w leczeniu zaburzeń poznawczych u osób z otępieniem i alzheimerem. Wszystko to było niekończącą się spiralą, która rozpoczęła się od paroksetyny.

Kim jestem bez leków?

Proces mojej degeneracji trwał kilka lat, aż doszedłem do momentu gdy zacząłem zastanawiać się kim jestem bez leków. Cały czas miałem z tyłu głowy poczucie, że moja wygasająca wówczas osobowość jest konsekwencją ich zażywania.  Istotnym aspektem były także uporczywe dysfunkcje seksualne, które dawały o sobie znać za każdym razem gdy próbowałem stworzyć intymną relację. Problemem były nie tylko kwestie techniczne utrudniające odbycie stosunku, ale przede wszystkim utrata uczuć wyższych takich jak romantyzm, empatia czy troska. Stawałem się coraz bardziej oschły, cyniczny, wyrachowany, pusty. Coraz częściej w mojej głowie pojawiało się pytanie – czy to ja, czy to leki? Niestety każdorazowa próba odstawienia leków po kilku miesiącach kończyła się fiaskiem. Gdy tylko zaczynały pojawiać się objawy odstawienne, udawałem się do lekarza a ten bezrefleksyjnie stwierdzał, że to nawrót depresji/fobii i ponownie włączał leczenie.

Ślepy zaułek

Z upływającym czasem zaczęły pojawiać się także fizyczne stuki uboczne; przybrałem sporo na wadze oraz pojawiła się u mnie insulinooporność nieznanego pochodzenia. Dodatkowo senność nasiliła się do tego stopnia, że nie byłem w stanie pracować ani jakkolwiek funkcjonować. Czułem, że mój organizm nie jest wstanie dłużej tolerować tych leków.

Gdy zgłaszałem swoje obiekcje co do leków lekarzom, byłem ignorowany i wmawiane były mi kolejne „choroby psychiczne”. Czułem się osamotniony i niezrozumiany. Najbliższa rodzina również skłaniała się zdania lekarzy ignorując moje wołanie o pomoc.

Na moje szczęście natrafiłem wtedy na Surviving Antidepressants gdzie przeczytałem wiele historii podobnych do mojej. Nie miałem wtedy już więcej złudzeń – to z czym się borykałem to nie nawrót „choroby” a zespół odstawienny. Świadomość tego co czeka mnie dalej była przerażająca, ale wewnętrznie czułem, że to jedyna droga by odzyskać zdrowie i życie.

Z ogromnym bólem i trudem podjąłem decyzję o odstawieniu leków. Niestety gdy przyszło mi to zrobić, mój stan jeszcze bardziej się pogorszył. Pojawił się tak zwany „protracted withdrawal” (chociaż dziś nazwałbym to jatrogennym neurologicznym zaburzeniem ośrodkowego układu nerwowego) oraz PSSD.

Czy było warto?

Kolejne sześć lat mojego życia było walką o przetrwanie z nieustannymi myślami samobójczymi w tym jedną próbą. Przez ponad połowę tego czasu towarzyszyło mi uczucie pustki, wyobcowania, dysocjacji. Straciłem przyjaciół, rodzinę, pracę. Byłem całkowicie sam w stanie, który ciężko ubrać w słowa.

Całe szczęście udało przetrwać mi się najgorsze, a gdy postanowiłem w radykalny sposób zadbać o swoje zdrowie i zrobić wszystko dla mojego ciała by pomóc mu wyzdrowieć, z roku na rok było ze mną coraz lepiej.

Dzięki temu doświadczeniu nauczyłem się wiele o sobie, czuję się silniejszy niż kiedykolwiek a odzyskaną empatię kieruję do tych, którzy zmagają się z tym samym.

Mimo, że proces zdrowienia jest trudny i bolesny, możliwość stworzenia się na nowo i poznania siebie z nowej strony jest wyjątkowym doświadczeniem. I choć często wydaje się, że ten stan nigdy nie minie, jest to dalekie od prawdy.

Nigdy w życiu tak bardzo nie dbałem o siebie jak robię to teraz. Wprowadziłem sporo zdrowych nawyków, które poza pomocą w zdrowieniu z leków, przyczyniły się także do ogólnej poprawy zdrowia.

Do tych wszystkich, którzy zmagają się z niełatwą decyzją odstawienia leków: nie ma nic cenniejszego w życiu niż odzyskanie siebie. A jedyną drogą by to osiągnąć jest trzeźwy, nie modyfikowany chemicznie układ nerwowy.

Głęboko wierzę, że u podstaw zdrowienia z neurologicznych zaburzeń spowodowanych lekami leży zadbanie o swoje ciało i umysł w sposób holistyczny. Przynajmniej mnie to pomogło i wyciągnęło z miejsca gdzie nie byłem w stanie w ogóle funkcjonować.

Mimo, że przez długi czas może wydawać się, że to cierpienie nigdy nie ustanie, jest to dalekie od prawdy. Im dalej od leków, tym trzeźwiejszy zdrowszy umysł.

Nie wahajcie się by zawalczyć o siebie; po drugiej stronie tego cierpienia jest życie pełne emocji i radości. Mimo, że proces zdrowienia może czasami być niesprawiedliwie długi – gdy tylko zaczniecie zdrowieć, czas przez jaki cierpieliście przestanie być tak istotny i bolesny.

Adres

ul. Rymarska 43
53-206 Wrocław

Kontakt

Menu

Zaobserwuj mnie

A website created in the WebWave website builder