Wielu ludzi, w tym praktyków opieki zdrowotnej – a ja bym nawet powiedział, że większość – funkcjonuje w oparciu o błędny paradygmat dotyczący tych leków. Postrzegają je podobnie jak aspirynę, czyli jako środki działające, dopóki są obecne w organizmie, a po ich usunięciu efekt zanika.
Jednakże, nie jest to prawdą w przypadku leków modulujących funkcjonowanie neuroprzekaźników. Obecnie uważa się, że kiedy chemia mózgu zostaje zmieniona przez te leki, mózg dostosowuje swoją własną chemię i strukturę, aby powrócić do stanu homeostazy, czyli równowagi biochemicznej i funkcjonalnej. Dąży do ponownej stabilizacji procesów sygnalizacyjnych. Na przykład SSRI (selektywne inhibitory wychwytu zwrotnego serotoniny) działają poprzez zapobieganie wychwytowi zwrotnemu serotoniny do neuronów, co skutkuje zwiększeniem poziomu serotoniny w szczelinie synaptycznej – przestrzeni między neuronami, gdzie zachodzi sygnalizacja.
W odpowiedzi na podwyższone poziomy serotoniny, mózg próbuje znormalizować sygnalizację poprzez zmniejszenie liczby receptorów serotoninowych, tym samym redukując ogólny sygnał do poziomu bliższego temu sprzed stosowania leku. Dodatkowo, mózg zmniejsza własną produkcję serotoniny. To wszystko wiąże się z złożonymi procesami biologicznymi, takimi jak modulacja ekspresji genów, synteza białek oraz liczne kaskady biochemiczne. W rezultacie dochodzi do istotnych przebudowań fizjologicznych, co jest procesem czasochłonnym, ponieważ mózg nie przechodzi gwałtownych zmian strukturalnych. Choć to wyjaśnienie upraszcza szerokie adaptacje zachodzące w mózgu w odpowiedzi na zmiany neurochemiczne, oddaje istotę zjawiska.
Po odstawieniu leku, mózg, teraz przystosowany do funkcjonowania w obecności leku, ma trudności z normalnym funkcjonowaniem bez niego, ponieważ zintegrował lek w swojej chemii i strukturze. Sytuacja ta przypomina roślinę, która owinęła się wokół kratki; nagłe usunięcie kratki destabilizowałoby roślinę. Dlatego mózg musi przejść proces odwrotnego przebudowania. To nie jest kwestia jedynie usunięcia leku z systemu i przejścia dalej. Gdyby to było takie proste, nie mielibyśmy tych wyzwań. Raczej wymaga to stopniowego procesu neuroplastyczności, który określam jako "wyhodowanie nowego mózgu". Neuroplastyczność ta zachodzi w trakcie starannie kontrolowanego procesu stopniowego odstawiania leku. Jeśli proces ten jest zbyt szybki, nie ma wystarczająco dużo czasu na ponowne zbalansowanie, co sprawia, że mózg walczy tylko o utrzymanie podstawowych funkcji. Proces ten prawdopodobnie trwa nawet po ustąpieniu objawów odstawienia, co wyjaśnia, dlaczego powrót do zdrowia może być długotrwały.
Sytuację dodatkowo komplikuje polipragmazja (stosowanie wielu leków jednocześnie), historia wielokrotnych zmian leków i nagłych odstawień. Rozpoczęcie stosowania takich leków w młodym wieku, zanim mózg w pełni dojrzeje, pogłębia te problemy. Dlatego opowiadam się za niezwykle stopniowym procesem odstawiania, zwłaszcza dla osób z długotrwałą historią stosowania leków, wieloma lekami, nagłymi odstawieniami lub wczesnym rozpoczęciem farmakoterapii.
Ta informacja nie ma na celu wzbudzenia strachu, ale dostarczenie wglądu w zachodzące procesy, by wzbudzić szacunek i zrozumienie dla tej złożonej transformacji. Dodatkowo wyposaża to osoby w możliwość informowania innych, którzy mogą błędnie wierzyć, że te leki działają jak aspiryna lub alkohol, gdzie zakończenie stosowania to po prostu kwestia eliminacji. Kluczowym problemem nie jest tylko usunięcie leku, ale potrzeba przebudowy mózgu – długotrwały, skomplikowany i nie do końca poznany proces, który wymaga starannego rozważenia i szacunku."
Tomasz Starczewski
ul. Rymarska 43
53-206 Wrocław
A website created in the WebWave website builder